Życie jest zmianą. Nie ma dwóch takich samych chwil. Nawet jeśli wydaje nam się, że
osiągnęliśmy jakąś stabilizację, do której podświadomie każdy człowiek dąży po to by
zapewnić sobie jakiś komfort i pewność, że nic złego się nie wydarzy, wystarczy jedna
chwila, czasem jeden sms by cała ta iluzja i poczucie, że jesteś panem swojego losu legło
w gruzach. Jak sobie wtedy poradzić, jak się odnaleźć? Nie jest to łatwe. Wiem coś o tym
bo po raz kolejny życie mnie trochę pokopało. Ta przerwa w blogowaniu powstała właśnie
z tego powodu. Nie miałam siły na pisanie o kreowaniu życia podczas gdy po raz kolejny
sobie ze mnie zakpiło. Potrzebowałam czasu by zrozumieć, że to po prostu kolejna lekcja
do przeżycia i kolejna szansa by dowiedzieć się czegoś więcej o sobie. Zmiany, których nie
oczekujemy, a które w naszym życiu zachodzą, rozwijają nas bardziej niż te. które sami
kreujemy. Może właśnie po to są. Tak sobie to tłumaczę.
Ale do rzeczy. Wiecie już, że kilkanaście lat temu, gdy moja córeczka była mała straciłam
męża. To był ogromny cios, po którym bardzo ciężko było się pozbierać. Nie wyszłam
ponownie za mąż, ale od dziesięciu lat był ktoś, kto wypełnił pustkę, komu bezgranicznie
ufałam bo codziennie zapewniał mnie o swojej miłości. Myślałam, że jest wyjątkowy, że
jest jakąś pewną wartością w moim życiu, kimś na kogo zawsze będę mogła liczyć. Sama
też byłam dla niego wsparciem każdego dnia i skreśliłam wszystkich innych mężczyzn.
10 lat życia przekreślone jednym sms-em. Zachował się jak tchórz.
Nie był w stanie mi tego powiedzieć po tym jak dzień wcześniej jeszcze mówił o swojej
miłości. Słowa...puste słowa... bez znaczenia. Odszedł do dwudziestolatki, którą zna od
miesiąca. Nie to było najgorsze, ale sposób w jaki to zrobił. Jeden nędzny sms, w którym
zaznaczył żebym nie dzwoniła. Nie mogłam uwierzyć. Byłam w szoku. Nawet nie mogłam
mu powiedzieć co o tym myślę. Zresztą i tak bym tego nie zrobiła. I tak by go to nie obeszło.
Ale rozczarowanie i ból zostały. Wszystko się rozsypało. Rozchorowałam się na anginę.
Jednak Louise L. Hay miała rację, że problemy z gardłem to zdławiona złość. Nie mogłam
mu wykrzyczeć swojego bólu i moje gardło nie wytrzymało. W tym sms-ie napisał mi jeszcze,
że nie będzie mnie winił jeśli go znienawidzę. Teraz prawie mnie to bawi. O dziwo nie ma
we mnie uczucia nienawiści. Jest jakaś gorycz i głębokie rozczarowanie, ale nie jestem
typem człowieka, który nienawidzi. Całe szczęście bo nienawiść rani nie tego, do którego
jest adresowana, ale tego, który ją odczuwa. Nie zmienia to faktu, że bardzo mnie to osłabiło,
przewartościowało moje życie.
Próbuję się jakoś pozbierać i poukładać wszystko na nowo, ale to wymaga czasu.
Teraz bardzo potrzebuję waszego wsparcia i wyrozumiałości jeśli przez jakiś czas
moje posty nie będą ukazywały się regularnie albo nie będę częstym gościemna Waszych
blogach. Mam nadzieję, że z czasem będzie lepiej i jakoś się odnajdę na nowo.
Już teraz dowiedziałam się o sobie więcej niż przez te 10 lat. Nikomu jednak nie życzę
podobnych doświadczeń. A może Was też coś takiego kiedyś spotkało? Jak sobie radziliście?
O tym jak uczę się żyć na nowo by odnaleźć się w nowej sytuacji napiszę jeszcze.
A na dziś to tyle.
KreoVita